Było ciemno, a strugi deszczu bezlitośnie zalewały cały świat. Stałam owinięta jedynie w białe, jedwabne prześcieradło i nie widziałam niczego poza jego oczami, które bezwstydnie lustrowały każdą część mojego ciała. Mokre włosy spływały mi na twarz, ale to zupełnie nie miało dla mnie znaczenia. Byłam jedynie zagubiona i przerażona tym, co miało się za chwilę wydarzyć.
Z pozoru proste zadanie wywróciło całe moje życie do góry nogami; zburzyło wszystkie wartości i sprawiło, że niczego nie byłam już pewna. Zatraciłam się w jego ramionach, bagatelizując siłę jaka tkwi w takich mężczyznach jak on. Od samego początku był bardziej świadomy tego co muszę zrobić, niż ja sama. Dokładnie mną kierował i wykorzystywał krok po kroku każdą moją słabość, aż dotarł do momentu w którym byłam skłonna oddać wszystko dla dotyku jego ust. Wykorzystał mnie, a teraz było za późno żeby się cofnąć. Wpadłam w pułapkę, którą sama na siebie zastawiłam…
Westchnęłam ciężko, czując jego dłonie na moich biodrach i przyśpieszony jeszcze oddech na szyi. Uległam mu po raz kolejny, zupełnie nad sobą nie panując. Chciałam odejść, znienawidzić i traktować go, tak jak na to zasługuje. Było to jednak dla mnie zbyt trudne; za każdym razem gdy był blisko ciało odmawiało mi posłuszeństwa, a myśli w żaden sposób nie układały się w logiczne zdania. Zawładnął moim sercem, a ja byłam zbyt słaba żeby mu się przeciwstawiać. Dobrze wiedziałam, że jego intencje są wyjątkowo nieczyste. Jednak za każdym razem gdy był blisko wyzbywałam się wszystkich zasad i racjonalnych argumentów. Błądziłam niczym mała dziewczynka, zagubiona w labiryncie własnych uczuć i ograniczeń…
Był pierwszym mężczyzną którego pokochałam całą sobą i któremu oddałam się bez końca. Dostał wszystko co miałam, zarówno ciało jak i duszę. Byłam skłonna zrobić cokolwiek by tylko na mnie spojrzał, a przecież plan był zupełnie inny. To on miał być uzależniony ode mnie, a nie odwrotnie.
- Wykorzystałeś mnie – szepnęłam, czując jak łzy spływają po moich policzkach i łączą się z kroplami deszczu. Roześmiał się cynicznie, lustrując mnie uważnie swoimi szarymi tęczówkami, a jego twarz przybrała wyjątkowo chłodny wyraz.
- Och, ja się tylko broniłem – szepnął mi do ucha, krążąc dłońmi po moim ciele. – To ty, kochanie, mnie szpiegowałaś.
Poczuła bolesny ucisk w żołądku, a ręce mężczyzny jeszcze mocniej zacisnęły się na moich biodrach, uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch. Pierwszy raz przyznał się do tego, co podejrzewałam od wielu tygodni. Zdawał sobie sprawę z tego kim jestem i dlaczego tak natarczywie próbowałam zdobyć jego zaufanie.
- Ja… – wyszeptałam, ale przerwał mi, kładąc dłoń na moich ustach.
- Myślałaś, że się nie domyślę? Naprawdę sądziłaś, że taka młoda i naiwna kobieta jest w stanie oszukać ministra, który na dodatek jest Śmierciożercą? - Przygryzłam nerwowo wargi, a mężczyzna tylko się roześmiał. – Kochanie, jesteś taka niewinna i zupełnie nieświadoma życia. Dziwi mnie jednak fakt, że wasz mistrz nie przewidział tego, jak to się skończy. A może właśnie tego oczekiwał?
Oparłam ręce na jego ramionach, próbując wyswobodzić się z uścisku.
Deszcz przybrał na sile, zalewając taras tak, że byłam już zupełnie mokra. Cały świat zdawał się znikać w otchłani ciemnych, burzowych chmur. Wydawało mi się, że to już koniec, że razem z tą ciemnością umrze wszystko, czego oczekiwałam od życia. Zaczynałam tracić wiarę i nadzieję, że zdołam się uwolnić z tego mocarnego uścisku. Zaszłam za daleko, zgubiłam drogę i nie widziałam żadnego, choćby najmniejszego światła, które mogłoby uratować moją duszę. Było za późno żeby uciec, a nawet żeby tu zostać. Wszystkie drzwi zostały szczelnie zamknięte, a klucze zatopione w oceanie bólu.
Płakałam, tylko tyle mogłam teraz zrobić. On jednak nie miał nawet szans tego dostrzec, bo każda łza gubiła się w kroplach deszczu, zalewających mi twarz.
Miał rację… Byłam naiwna. Tak strasznie naiwna, że to aż przerażające. Jak mogłam się zakochać we wrogu; w mężczyźnie od którego miałam zdobyć tylko informację? Byłam wściekła na samą siebie, że dałam się wciągnąć w te nieczyste rozgrywki. Powinnam była wiedzieć, że nie igra się z ogniem, bo można zostać przezeń spalonym.
Teraz jednak było za późno na jakikolwiek ruch.
- Puść mnie – wyszeptałam płaczliwie.
- Czujesz się przeze mnie oszukana? – powiedział tonem wskazującym niemal na kpinę. - Twoja rodzina i przyjaciele wykorzystali twoją naiwność bardziej niż ja, czyż nie? Dokładnie znali praktyki Śmierciożerców i dobrze wiedzieli, że dwudziestokilkuletnia dziewczyna mnie nie oszuka. Byłaś tylko przykrywką. Miałem zająć się tobą, nie zwracając uwagi na tego, kto naprawdę wyciągał ode mnie informacje.
Poczułam jak serce zaczyna mi bić niczym oszalałe i przymknęłam oczy, nie chcąc widzieć jego szyderczego uśmiechu.
- Kłamiesz… – wydusiłam, czując jak kręci mi się w głowie. W odpowiedzi otrzymałam głuchy, chłodny śmiech.
- Jak ona się nazywa? Nimfadora? – poczułam po raz kolejny niemiłosierny ścisk w żołądku, a ból głowy się natężył. – Starannie wynosiła mi dokumenty z gabinetu, kiedy ty się mną zajmowałaś. Dzięki tobie zawsze wiedzieli gdzie jestem i co robię. Zaprzedali twoją duszę żeby mieć dobry dostęp do mojego gabinetu. Czyż to nie zabawne?
Otworzyłam usta, próbując złapać spazmatycznie powietrze, a mężczyzna teraz przyglądał mi się bardziej z politowaniem niż kpiną. Odruchowo owinęłam dłonie wokół jego szyi, czując, że wszystkie siły ze mnie opadają, a on złapał mnie mocniej w talii. Nie wiedziałam nawet co mam mu odpowiedzieć. Jeżeli to co mówił było prawdą, stałam się przedmiotem, który najzwyczajniej w świecie wykorzystano. Potraktowano mnie jak wabik i wszyscy dobrze wiedzieli, jak to się skończy.
Wszyscy, oprócz mnie.
Ja naiwnie wierzyłam, że odegram swoją rolę brawurową, nawet nie wiedząc na czym ona ma polegać. Ufałam tym osobom i sądziłam, że nie zrobią niczego, co może mnie narazić na ból. Myliłam się, żyłam w utopijny świecie, nie domyślając się nawet, jak wiele ludzie są skłonni poświęcić dla wyższego dobra. Wpadłam w podwójne sidła. Z jednej strony bliskich, którzy nawet nie powiedzieli mi, do czego tak naprawdę jestem im potrzebna, z drugie zaś mężczyzny, którego miałam szpiegować, a w którym się zakochałam.
- To niemoż… - próbowałam wydusić z siebie, jednak zdenerwowanie mi na to nie pozwoliło. Słowa bezsilnie grzęzły mi w gardle. Przyglądał mi się chwilę z politowaniem, sam chyba nie wierząc, że ktoś może być aż tak naiwnym.
- Ty naprawdę niczego nie podejrzewałaś? – zapytał, przyglądając mi się uważnie. Zaprzeczyłam i po raz kolejny usłyszałam chłodny, stonowany śmiech, a po chwili poczułam jak jego silne dłonie podnoszą mnie i prowadzą w stronę drzwi.– Przeziębisz się.
Zaniósł mnie do środka i dał swoją koszulę. Przebrałam się, czując jego natarczywe spojrzenie na sobie. Siedział w fotelu naprzeciwko mnie i podpierał głowę dłonią. Najwyraźniej był zdumiony tym, że naprawdę nie wiedziałam, co jest moim zadaniem, a może zdał sobie sprawę, że niepotrzebnie mnie ukarał?
- Jestem w ciąży – wyszeptałam, czując, że to najlepszy moment by mu to powiedzieć. Zresztą innego mogłam już nie mieć. Nie wiedziałam, czy ta rozmowa nie będzie naszą ostatnią. Właściwie to pierwszy raz w życiu nie byłam pewna niczego. Nawet tego, czy to dzieje się naprawdę. Uśmiechnął się cynicznie, a ja utwierdziłam się w przekonaniu, że wiedział o tym długo przede mną.
- Wiem, kochanie, zadbałem o to – odpowiedział zupełnie spokojnie, a ja skinęłam głową, kładąc dłonie na moich kolanach. Łzy spływały mi po policzkach i czułam, że nie mam już sił by prowadzić dalej tą rozmowę. Miałam ochotę uciec jak najdalej; od niego, od mojej rodziny, a nawet od tego dziecka, które teraz nosiłam. Ironicznie jednak nie miałam w tym momencie żadnego bezpieczniejszego miejsca niż jego salon. Widziałam, że jest mu mnie żal i nie zrobi mi już żadnej krzywdy, tym bardziej, że noszę jego dziecko. W domu mogło być różnie. Rodzice zapewne uznają mnie za nieodpowiedzialną idiotkę, która nosi dziecko Śmierciożercy. Nie chciałam i nie miałam odwagi im tego powiedzieć. Usiadł obok mnie, chwytając moją rękę. Poczułam okropny ból w klatce piersiowej. Jak to możliwe, że w jednej chwili straciłam zaufanie do rodziny, przyjaciół i miłości mojego życia? Zostałam zupełnie sama i czułam się niesamowicie bezbronna i zagubiona.
- Dlaczego? – powiedziałam, wyrywając dłoń z jego. – Dlaczego mi to zrobiłeś? Chciałeś mnie ukarać za to, że cię szpieguję, tak? Stwierdziłeś, że zrobisz coś żebym zapamiętała cię do końca życia?
- Gdybym chciał się zemścić, to umierałabyś w ciężkich mękach. Zapominasz chyba kim jestem. Zresztą jesteś wyjątkowo nieszkodliwa – powiedział, mrużąc oczy i unosząc delikatnie kąciki ust. – Więcej miałem przyjemności z tego twojego szpiegowania, niż problemów.
Prychnęłam nerwowo, patrząc na niego z wyrzutem. Uśmiechnął się cynicznie, a ja wstałam, czując jak ogarnia mnie kolejna fala gniewu.
- W takim razie dlaczego jestem w ciąży? – niemal krzyknęłam. Westchnął ciężko, zarzucając swoje długie blond włosy na plecy. Podszedł do mnie, chwycił mnie w pasie i przybliżył do siebie.
- Jesteś cudowna, ale tak naiwna i niewinna, że to aż niemożliwe – szepnął mi niemal w usta, a ja odsunęłam się najdalej jak mogła, co go jedynie rozbawiło. – Widzisz; z żadną kobietą nie było mi tak dobrze jak z tobą. Był jeden problem; donosiłaś na mnie i zdecydowanie gardziłaś tym co reprezentuje. Ze względu na to, ciężko byłoby cię namówić na oficjalny związek, czyż nie? Teraz problem się rozwiązał. Pomogłem ci podjąć decyzję, po której stronie masz się opowiedzieć. Beze mnie sobie nie poradzisz. Chyba, że chcesz wrócić do rodziców, którzy na pewno się ucieszą, że nosisz nieślubne dziecko, którego ojcem jest Śmierciożerca.
- Jak mogłeś? – pytałam jak pięciolatka, której zabrano cukierki. Zupełnie nie potrafiłam zebrać myśli. Byłam ogarnięta złością, rozczarowaniem i bólem, który mi teraz towarzyszył. Mężczyzna westchnął ciężko i przyglądał mi się ze spokojem, kiedy ja czułam się jak rozwścieczone zwierze.
- Marlene, uspokój się, na litość boską. Nie powinnaś się teraz denerwować.
- A kiedy mam się denerwować?! – krzyknęła, a mężczyzna odruchowo wypuścił mnie z ramion. – Jestem wściekła, że ani ty ani oni nie potrafili być wobec mnie szczerzy.
- Kochanie, a czy ty byłaś wobec mnie szczera? – zapytał, a ja spojrzałam na niego niepewnie. Faktycznie, oszukiwałam go od samego początku i nawet przez chwilę nie przeszło mi przez myśl aby powiedzieć mu prawdę.
- Rodzice mnie zabiją – powiedziałam, nieświadomie kładąc dłoń na moim brzuchu. Uśmiechnął się. Jego opanowanie i spokój były godne podziwu, nigdy nie znałam nikogo, kto by tak nad sobą panował. Kiedy ja nie radziłam sobie z własnymi uczuciami, on jedynie chłodno rejestrował całą sytuację, wyciągając zupełnie poprawne wnioski.
- Nie pozwolę cię skrzywdzić – prychnęłam nerwowo. On nawet nie pytał, czy z nim będę, był tego najzwyczajniej pewien. Nie zakładał innej możliwości, uznał, że jeżeli noszę jego dziecko, to na pewno tu z nim zostanę. Właściwie, chyba miał rację.
Czy miałam inne wyjście?
Odwróciłam się w jego stronę, czując jak coraz bardziej kręci mi się w głowie. Brakowało mi powietrza, a nogi niespodziewanie się pode mną ugięły.
Ostatnie co pamiętam, to jego chłodny głos wypowiadający moje imię…
***
Czy wszyscy żyją po drugiej stronie? Khym, mam nadzieję, że tak...
Za ten prolog powinna się mną zająć prokuratura, Rzecznik Praw Obywatelskich i co tam jeszcze można. xD Naprawdę nie wiem skąd w mojej głowie taki pomysł, a co jeszcze lepsze, dlaczego tak kijowo napisany. Pisałam kilka razy ten prolog, miałam różne koncepcje, różne teorie i różne wykonania. Zwyciężyła ta zupełnie ponura, bo ja przecież nie potrafię napisać nic wesołego. xD
W zakładce bohaterowie możecie zobaczyć, kim jest ta biedna dziewczyna i ten pan i stwierdzić, że Vesper już w ogóle się na mózg rzuciło. A wydarzenia od pierwszego rozdziału będą poprzedzały te z prologu.
Mam nadzieję, że nie będziecie bili. xD
Pozdrawiam i całuję wytrwałych. ;**
Lucjusz, mój ci on! Uwielbiam takich cwanych skurczybyków. Ja zapewne kłóciłabym się z nim do upadłego, a potem rzucała w niego patelniami wszelkiego rozmiaru, widząc jego stoicki spokój xD Ale i tak czekam na Syriusza! xD
OdpowiedzUsuńKochanie, jak zwykle przesadziłaś z tą przedwczesną krytyką. Kiedy Ty się w końcu nauczysz, że jesteś cudowna w tym, co tworzysz? Nieważne, czy bohaterem będzie niecny Lucjusz Malfoy, pseudonim "Mostowiak", czy też Severus Snape, pseudonim "Sevinky". Wszystko wychodzi Ci i d e a l n i e, szczególnie opisy uczuć, emocji. Aż się człowiek rozpływa, czytając to. Chciałabym tak umieć. No ale, mnie włożono do kołyski kartkę i ołówek, niech to diabli xD
Czekam na rozdział pierwszy... Już skaczę w fotelu jak głupia! :D ;*
Och, Lucjanie, coś ty ze mną zrobił...
Haha, tak, tak Lucjan z całą pewnością jest Twój. Nikt tego nie kwestionuje! (Bo dostałby patelnią xD)
UsuńTak, tak, oczywiście, wszystko co tworzę jest idealne, ale idealne w całym swym badziewiu. ^^ Ty nie musisz chcieć tak pisać, bo piszesz o niebo lepiej ode mnie. Już to ustaliłyśmy, ale cieszę się, że nie umarłaś po przeczytaniu tego czegoś. xD
Witaj Kochana Vesper ;* !
OdpowiedzUsuńJa żyję po drugiej stronie i spazmatycznie wchłaniam powietrze! Jestem Ci wdzięczna za to, że stworzyłaś coś takiego, jesteś WSPANIAŁA! Wywarłaś na mnie spore wrażenie!
Niestety, ja nie potrafię pisać takich pięknych komentarzy jak Ty :(
Jesteś genialna w całym swoim pisaniu i tak strasznie Ci zazdroszczę tej umiejętności zabawy słowami, że nawet nie masz pojęcia! Vesper masz taki talent, że ja nie mogę ^^!
Od pierwszej linijki pokochałam to opowiadanie. Twoje opisy to coś cudownego, nikt się nie może z Tobą równać. Wszystko pięknie i wyraziście oddane. Czuję się tak jakbym była tam z nimi w ten deszczowy dzień i wszystko widziała z boku. Pięknie dobrane słowa, efekt - nie mogę się doprowadzić do porządku ;D
Historia wspaniale się zaczyna i w dodatku stworzyłaś nową bohaterkę nie kanoniczną. Uwielbiam, kiedy autorzy tworzą swoich bohaterów i to tak wspaniałych jak główna bohaterka ;] Marlene jest tak słodką i naiwną kobietką, że nie sposób jej nie polubić. Wszystko co tu stworzyłaś jest chwytające za serce. Lucjusz wyszedł Ci taki jaki być powinien. Cynizm i wyrachowanie - można było dostrzec od razu.
Ubóstwiam Twoje historie, są niby trochę oparte na świecie Rowling, ale wszystko jest tak naprawdę Twoje. Wszystkie sytuacje, zachowania. Coś pięknego.
W tym całym tekście dostrzegłam konspiracje. W dalszym ciągu świat magiczny jest podzielony na dobrą stronę i złą.
Chciałabym umieć pisać tak jak Ty. Pisarka z Ciebie wspaniała i idealna w każdym wydaniu. Co byś nie napisała jest to tak pięknie sformułowane i oddające uczucia, że ciężko się potem ogarnąć i wrócić do rzeczywistości.
Intryguje mnie fakt, że kobieta jest z rodziny Wesleyów ;] Zastanawiam się jakimi torami poprowadzisz tę historię?
Przede wszystkim mam nadzieję, że będzie tutaj często coś wpadać. Liczę na to, że poprowadzisz tę historię od początku do końca.
Może się powtarzam, ale pokochałam te opowiadanie od pierwszej linijki. Trzymam za Ciebie kciuki, że pierwszy rozdział dodasz za niedługo :)
Pozdrawiam serdecznie i ściskam w ten deszczowy dzionek ;* !
Liley
Kochana!
UsuńDziękuję Ci niesamowicie za ten cudowny komentarz! Czytam go już któryś raz z rzędu i cieszę się jak głupia. Naprawdę nie wiesz ile znaczy dla mnie to, że spodobał Ci się ten prolog. Nie byłam do niego do końca przekonana, ale jeżeli Ci się spodobał, to może nie jest taki najgorszy. Naprawdę bardzo, ale to bardzo dziękuję za tyle miłych słów. Dostałam potężnego kopa motywacyjnego i właśnie zabieram się za pisanie!
Cieszę się, że polubiłaś Marlene. Chciałam żeby właśnie taka była naiwna, słodka i trochę nieświadoma w swoim działaniu. A jest z rodziny Weasleyów, bo chciałam żeby był zupełny kontrast między nią a Lucjuszem. Nie dość, że stoją po różnych stronach, to jeszcze ich rodziny są zupełnie inne, o charakterach już nie mówiąc.
Powtórzę się setny raz, dziękuję za te cudowne słowa, dużo dla mnie znaczą, a piszesz dużo lepiej ode mnie, więc nie musisz mi niczego zazdrościć! :D
Dziękuję, dziękuję, dziękuję, biorę się za pisanie, bo mam takiego powera przez ten komentarz, że nie masz pojęcia! ;****
Naprawdę nie mam zielonego pojęcia dlaczego nie podoba ci się prolog... Chociaż mnie też nigdy nie zachwyca to co napiszę... Ale nie ważne.
OdpowiedzUsuńStworzyłaś wstęp naprawdę ciekawej i intrygującej historii.
Zacznę od tego, że wybrałaś śliczne imię dla głównej bohaterki. Od razu przypadło mi do gustu.
Co do Lucjusza... Jego pewność o to, że Marlene zostanie z nim, idealnie do niego pasuje.
Od razu zdziwił mnie fakt, że mianowałaś go w swoim opowiadaniu Ministrem Magii - jest to bardzo interesujące. Jestem bardzo ciekawa co wymyślisz dalej bo masz naprawdę świetny styl, idealnie opisujesz daną sytuację i uczucia postaci. Jednym słowem potrafisz zaciekawić czytelnika. Więcej wiary w siebie ! :)
Pozdrawiam i zapraszam do siebie na http://rocznik-lily-evans.blogspot.com/
Mam nadzieję, że wyrazisz szczerą opinię na temat mojej historii.
Dziękuję serdecznie! Tak to jest, że zawsze w swoich tekstach człowiek dopatruje się wszystkiego co złe. Cieszę się, że Ci się podoba. Pozdrawiam serdecznie! :)
UsuńWitaj :)
OdpowiedzUsuńMając chwilę czasu, weszłam na Twoje nowe opowiadanie! Nie wiem jak ująć w słowa to, jak bardzo podoba mi się pomysł na tego bloga o Marlene. Każdą linijką tekstu, pokazujesz jaki masz ogromny talent i wielki styl :) Dlaczego tak pięknie potrafisz dobierać słowa?
Marlene jest naprawdę delikatną, naiwną kobietką, która wzbudziła we mnie same pozytywne emocje. Wydaje mi się, że nawet mogę się z nią trochę utożsamiać ^^
Lucjusz to moja druga ulubiona postać zaraz po Severusie! Strasznie podoba mi się, że gra tutaj u Ciebie główną rolę. Micha mi się cieszy do tej pory, przypominając sobie jego długie blond włosy i cyniczne uśmieszki ;D
Jeżeli możesz to powiadamiaj mnie o nowościach ;)
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do mnie na nowy rozdział.
Życzę Ci weny, weny, weny!
Julia Jul
Dziękuję Ci serdecznie, cieszę się niezmiernie, że Ci się podobało. ^^ Też bardzo lubię Lucjusza, a jakoś mało blogów o nim widziałam, więc oto jestem. ;)) Tak, Marlene jest strasznie naiwna, ale przy tym urocza; właśnie chciałam, żeby tak była.
UsuńZaraz, zaraz, gdzie jest Twój wspaniały blog?!
Niestety są takie chwile, kiedy uświadamiasz sobie, że Twój blog to jeden wielki kicz i go kasujesz ;D Ale nie martw się, będę odwiedzać zarówno Nieczyste Intencje jak i Świt Nadziei ;) Uwielbiam Twoje pismo, więc spokojnie ^^
UsuńPozdrawiam ;*
Twój blog nie był jednym, wielkim kiczem! To było naprawdę świetne opowiadanie i czuję się niepocieszona, że usunęłaś bloga... Jakbyś zaczęła coś pisać, to proszę, od razu mnie powiadamiaj!
UsuńHuhuhu. Tak. Tylko tyle jestem w stanie powiedzieć. Huhuhu.
OdpowiedzUsuńWywarłaś na mnie naprawdę spore wrażenie. Nigdy nie spotkałam się z podobną historią a pomysł na nią jest... nie powiem, oryginalny, jestem pełna podziwu. Kolejna córka Weasleyów? Lucjusz Malfoy? Ciągnięcie za sznureczki, romans, kłamstwa i manipulacje? Jestem jak najbardziej za. Ich "związek" jest bardziej chorą relacją, aniżeli związkiem, ale ja to kupuję całkowicie. Jeszcze Marlene w ciąży, to sobie dziewczyna narobiła, teraz nie ma już za wiele do wyboru. Jestem bardzo ciekawa, jak poprowadzisz tą historią i czy wydarzenia, które będziesz opisywać, będą miały miejsce po wydarzeniach z prologu, czy też może sprzed.
Jeśliby C się kiedyś nudziło, zapraszam do mnie na bezsenne.blogspot.com ;>
Czekam na rozdział 1 i od teraz zostaję stałą czytelniczką.
Pozdrawiam!
Ojej, dziękuję za tak miły komentarz! Niezwykle cieszę się, że pomysł Ci się spodobał, bo szczerze mówiąc podejrzewałam, że łatwiej dostać zawału przez niego. xD I tak, masz absolutną rację, to niezwykle chora relacja, ale taka miała być w założeniu. Jeszcze raz bardzo dziękuję, witam nową czytelniczkę i za chwilę lecę czytać Twojego bloga!
UsuńNo to się zakochałam. Świetny pomysł, oryginalny, nawet bardzo, co bardzo sobie cenię. A ten prolog.. Cudo. Czemu Ci się nie podoba? Nie mam pojęcia. Tak już czasem jest, że autor ma całkiem odmienne zdanie od czytelnika.
OdpowiedzUsuńZanim przejdę do opisywania treści, rozmarzę się nad Twoim stylem. Jest wspaniały, taki płynny, dzięki niemu tekst wciąga. Twoje opisy pozwalają przenieść się w inny świat. Można powiedzieć, że przez chwilę czułam się, jak Marlena, choć tak mało o niej wiem.
Jak już napisałam - pomysł bardzo oryginalny, niezwykły. Lucjusz Malfoy i córka Weasley'ów? Bardzo intrygujące. Szczególnie, że przecież Lucjusz nienawidzi "zdrajców krwi", a Weasley'owie takowymi są. Ciekawi mnie, jak potoczą się wydarzenia, co wyniknie a tego hm.. "związku"?
To chyba na tyle. Z niecierpliwością będę wyczekiwać pierwszego rozdziału, gdyż niesamowicie mnie zaintrygowałaś. Ach, zapomniałam napisać - kocham Lucjusza, a jako, że opowiadanie jest o nim, z wielką chęcią przeczytałam prolog.
Oczywiście dodaję do linków i pozdrawiam,
Pralinee. ;*
*.* To ja zakochałam się w Twoim komentarzu i aż zrobiłam się czerwona. ^^ DZIĘKUJĘ za niego, sprawiłaś, że dostałam takiej motywacji do pisania, że aż ręce mi się palą! Kłaniam się nisko i idę czytać Twojego bloga! Pozdrawiam ;*
UsuńPo zobaczeniu bohaterów i przeczytaniu Prologu, śmiało mogę stwierdzić że Vesper już w ogóle się na mózg rzuciło. :D
OdpowiedzUsuńNienawidzę Lucjusza ale historie twojego autorstwa po prostu zaczarowują mnie i zakazują mi go nie lubić.!
Nie wiem ile razy będę to jeszcze powtarzać ale powiem jeszcze raz JESTEŚ GENIALNA. wszystko to co tworzysz jest jak najbardziej zajebiste i wgl, etc ... Sprawiasz wrażenie osoby która ma niepokolei w głowie i jest wieczną optymistyczką. twoje prace są nieziemskie, czasami dziwne i pogmatwane ale prawdziwe.
Nie umiem dokładnie powiedzieć o co mi chodzi... :(
Ciekawa jestem kolejnych rozdziałów bo Prolog jest obiecujący!! ^^
całuję, sarah ;3
Dziękuję, Kochana, cieszę się, że mimo iż nie lubisz Lucjusza, ten prolog Ci się spodobał. ^^ Nie da się ukryć, sufit już dawno mi się przechylił, a na świat patrzę przez różowe okulary, w końcu nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. ^^Rozszyfrowałaś mnie. :D Pozdrawiam mocno i całuję ;**
UsuńWiesz, nigdy przedtem nie czytałam opowiadania o Lucjuszu, a już zwłaszcza nie o takim, który nie miałby żony i syna :) Masz u mnie wielki plus za kreatywność. W dodatku dodałaś nawet swoją własną postać, córkę Weasleyów, Marlene. Dziewczyna dostała dość ciężkie zadanie, które okazało się być zupełnie inne niż myślała... No, a Lucjusz to wszystko przewidział i można powiedzieć, że złapał ją na dziecko, przez co nie ma za bardzo wyboru i musi z nim być. Przez cały prolog zastanawiałam się, w którą stronę pójdziesz: czy opiszesz w rozdziałach wydarzenia sprzed czy po prologu. Na szczęście na odpowiedź nie musiałam czekać ;) Więc teraz pozostaje mi czekanie na relację jak to się wszystko zaczęło.
OdpowiedzUsuńOgólnie masz świetny i bardzo przyjemny styl, czytanie prologu szybko mi zleciało. I piękny szablon :D
Pozdrawiam serdecznie!
/magia-czterech.blogspot.com
PS Mogłabyś usunąć identyfikację obrazkową przy komentarzach?
Dziękuję! Ja też nigdy nie widziałam niczego o Lucjuszu i postanowiłam to zmienić. Oczywiście, już wyłączam weryfikację, nawet nie wiedziałam, że jest włączona. Jeszcze raz dziękuję, kłaniam się nisko i zmierzam czytać Twojego bloga. :)
UsuńNie rozumiem Twojej krytyki Prologu, który jest absolutnie cudowny!
OdpowiedzUsuńJa się zakochałam już w ich historii ^^
Miałam ciarki, gdy czytałam jak Marlene opisuje swoje uczucia do Lucjusza. Coś pięknego *.*
Proszę, informuj mnie. [chains-of-fear.blogspot.com]
Dziękuję ślicznie! Oczywiście, będę powiadamiać. ^^ Niedługo zajrzę do Twojej historii. Pozdrawiam :)
UsuńDodaję do linków ;)
UsuńPozdrawiam ^^
Witaj :)
OdpowiedzUsuńJa przeczytałam i ze mną wszystko w porządku :D Zaczynając czytać byłam nieco skołowana (w ogóle pierwszy raz spotykam się z opowiadaniem, gdzie głównym bohaterem jest Lucjusz:D)
Nie trzymasz się kanonu, co zaznaczyłaś w proroku niecodziennym, choć nie wyobrażam sobie, że mogłoby nie być Dracona xD Ale to już moje odczucie. Twoje bohaterka wydaje się całkiem sympatyczna, tylko jak Lucjusz mówił naiwna. Ale ja już lubię wszystkie rudzielce, więc jest dobrze ;)
Jeśli chodzi o samego Lucjusza to wyszedł tutaj idealnie. Podstępne zagranie - choć bardzo odważne. Ale widocznie to taka "kara". Swego rodzaju ciekawa. Rozumiem, że dalej wytłumaczysz dokładnie, jak wniknęła ta cała nietypowa sytuacja ;)
Na koniec ogromna pochwała za cudowne opisy, ale mam wrażenie, że akurat świetnie wiesz, że jesteś w tym dobra ;* Uwielbiam je czytać, bo na nich ja sama się uczę, a widzę że z twojego opowiadania nauczę się wiele :D
Dodaje do linków i pozdrawiam, L. ;*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń